Jak większość ludzi w naszym kraju jestem wychowana na szarzyźnie, burych kolorach, brązach, beżach i czerniach, a w wersji dla odważnych – na bieli i granacie. Lęk przed kolorem jest silnie zakorzeniony w naszym szarym społeczeństwie, a kolor nie kojarzy się nam zbyt dobrze, bo kiedy się pojawia to przeważnie w wersji niestrawnego neonowego różu, zieleni czy żółci zardzewiałych metalowych niebieskich barierek, pomarańczowych koszy na śmieci albo graficznych koszmarków krzyczących z morza reklamy wielkoformatowej. Kolor pojawia się też na głowach i ciałach zbuntowanych nastolatek, na reklamówkach z biedronki albo na blokach z dużej płyty z wesołymi, często infantylnymi elewacjami specjalnie skomponowanymi przez ratuszowych urzędników – a to kolorowe literki, a to słoneczka, a to gradient, a to tęcza. Oczywiście można przy tej okazji podjąć temat planów zagospodarowania przestrzennego, spójnej estetyki miast a raczej ich braku, itp, itd.. ale to bardzo długi i drażliwy temat, najlepiej opisany przez Filipa Springera.
W kontrze do feerii barw wybijającej się z burej polskiej rzeczywistości, kilka lat temu Europę i nasz kraj zalała fala minimalizmu w wersji betonowej. Czy pamiętacie to ogólnokrajowe zachłyśnięcie się szarościami we wnętrzach, dzięki któremu większość ludzi w Polsce ma taką samą szaro-betonowo łazienkę? A może nawet szarą betonową ścianę? A może cały dom w szarościach i betonie? Może nawet z tymi samymi płytkami gresowymi imitującymi beton z sieciówki 60×60 lub 50×50 – cena za metr ok. 100 zł? Wiecie które? Tak! To te! 😉
Dla wyjaśnienia- uwielbiam szary, może przez moją wrodzoną nieśmiałość, a może dlatego, że w moich Katowicach to kolor wszechobecny z uwagi na smog i kopalnie i brudne powidoki śląskiej moderny. Połowa mojej szafy jest szara i stale poluję na idealnie szare buty..:D Np. takie:)
foto: Shopstyle.com
Uwielbiam też monumentalną szarą architekturę i piękne szare elewacje odrestaurowanych prl-owskich domów – kostek. Jednak tak jak wszystko w nadmiarze, także pozornie neuralny szary zaczyna męczyć i przytłaczać.
Europa już kilka sezonów temu wypowiedziała szaremu wojnę i na salony wchodzi kolor w wersji naprawdę przystępnej, a szary w designie zaczyna odchodzić do lamusa, podobnie jak nieśmiertelna biel i czerń.
W Polsce nadal trzymamy się go kurczowo, ale kolor i tutaj powoli zaczyna nieśmiało docierać i majaczyć na horyzoncie. Osobiście cieszy mnie ta ogólnoeuropejska akcja poszukiwania koloru i przemycania go nie tylko do świata mody, ale też do wnętrz i architektury. Królować zaczynają prawdziwe kolory, przy czym stonowane i dosyć neutralne, obecne w naturze, a kiedyś także w zabytkowej architekturze – pudrowe róże, granaty i inne odcienie niebieskiego, zielenie, musztardy.
Foto: http://theshinysquirrel.tumblr.com/post/149598621250
Saved on Pinterst from Amy Dennill
Saved from Pinterest
Foto: casinhacolorida-simone.blogspot.com.br
Foto: MSH Design&Architecture, Interior by https://zinovatnaya.com/interiors – Utopia
Foto: shot for AD Spain by Ricardo Labougle, styled by Leandro Favaloro & Martina Lucatelli.
Foto: Ladurée Genève, Genève, http://www.laduree.com
Foto: Promenade Apartment in Turin by SCEG ARCHITECTS | Yellowtrace
Zainteresowanym tematem koloru i wpływu jaki ma na zdrowie przebywanie w szarzyźnie polecam książkę „Kolorowa Rewolucja” Dagny Thurmann-Moe, która min. opisuje aktywną walkę z szarzyzną podjętą w Norwegii, w której szarość w miastach jest tak powszechna jak w Polsce.
Foto: Nela Grabowska/mat.
Z kolorem stykam się coraz częściej w pracy przy realizacji stoisk wystawienniczych oraz wnętrz, przy czym nadal obserwuję jak bardzo ludzie boją się koloru. Byłoby jednak lepiej gdyby Ci, którzy z kolei koloru się nie boją, trochę się go przestraszyli… Zwykle są to niestety też Ci, którzy nie boją się bilbordów na własnym płocie..
U fanów szarości w pierwszej kolejności pojawia się obawa przed wyłamaniem się z szarego schematu, zrobieniem czegoś inaczej, której towarzyszy lęk, że kolory szybko się znudzą. I o ile użycie koloru na 3 dni przy realizacji stoiska nie jest zbyt ryzykowne, tak wprowadzenie koloru do swojego domu – to faktycznie rzecz dla odważnych. Szczerze mówiąc sama rozumiem te obawy w przypadku domów i mieszkań prywatnych, ale zastanawiają i dziwią mnie one w przestrzeniach takich jak kawiarnie, restauracje czy hotele, gdzie kolor pojawia się nadal rzadko, albo w wariancie który nie komponuje się z otoczeniem.
Za guru koloru od lat uchodzi Karim Rashid, którego estetyki osobiście nie rozumiem i nie kupuję – jest dla mnie zbyt męcząca i zbyt intensywna, a prowadzona przez niego forma zabawy tandetą i syntetykami w ogóle mnie nie bawi. Na szczęście kolor może mieć też inne oblicze. Jakiś czas temu odkryłam wnętrza Gio Pontiego, które według mnie były kolorystycznymi majstersztykami. Patrząc na nie nasuwa mi się jednak myśl, że używanie koloru to prawdziwa sztuka, a jeżeli ktoś jej nie opanował, lepiej jednak żeby kąpał się w szarej łazience… 😉
Foto: ishandchi.blogspot.com
Villa Planchart w Caracas by Gio Ponti, 1953
Foto 00: Studio Zora | Design + Lifestyle Blog saved to C O M M E R C I A L Artful dinner settings #kellywearstlerinteriordesign